Odkwaszanie organizmu – hit czy kit?

Przeglądając internetowe fora często trafiam na informacje o diecie odkwaszającej, o tym jak bardzo narażeni jesteśmy na zakwaszenie i jak wielce jest to niebezpieczne. Pójdźmy dalej, reklamy preparatów odkwaszających można spotkać nie tylko w internecie, ale również w prasie czy telewizji (choć przyznam, że co do tej ostatniej nie mam pewności, gdyż nie korzystam z jej dobrodziejstw). Całkiem niedawno, podczas pewnego wykładu, którego słuchałem, z sali padło pytanie w kierunku prowadzącego.: „Jak to jest z tym zakwaszeniem?” Odpowiedź była następująca.: „To duży problem, ale zbyt skomplikowany by go wyjaśnić.” Więc może ja spróbuję, bardzo prostym językiem.
Równowaga kwasowo-zasadowa
Ludzki organizm jest ogromną fabryką, w której nieustannie zachodzą procesy chemiczne. I tu warto podkreślić, że odbywają się one w ściśle określonych warunkach, z tego względu utrzymanie homeostazy jest podstawowym warunkiem prawidłowego funkcjonowania organizmu. Zmiana temperatury czy wahania pH mogą skutecznie uniemożliwić funkcjonowanie enzymów, co w skrajnych przypadkach prowadzić do śmierci. I tu świetnie sprawdza się tu magiczne słowo „równowaga”.
 
Zakwaszenie czyha za rogiem?
Wiemy już jak istotne jest utrzymanie równowagi kwasowo-zasadowej. Wiemy już, że problemy w tej materii mogą grozić śmiercią. Wiemy też (wszak piszą o tym w kolorowej prasie), że produkty, które spożywamy mogą mieć potencjał zakwaszający, a nawet więcej – w diecie przeciętnego Polaka zwykle przeważają produkty o potencjale kwasotwórczym.
Zbierając to do kupy rzeczywiście może się wydawać, że wszyscy jesteśmy już jedną nogą w grobie, a nawet jeśli nie to zapewne zagrożenie czyha tuż za rogiem. Stop! To co może się wydawać (zwłaszcza po lekturze internetowego forum czy marketingowego hasła), często jest daleki od prawdy.
 
Fakty i mity
Wspomniałem, że organizm to fabryka, nie dodałem jednak, że ma wiele zabezpieczeń i mechanizmów, których zadaniem jest utrzymanie wspomnianej homeostazy (ludzkim językiem – równowagi). Jednym z nich (choć nie jedynym) są bufory. W dużym uproszczeniu, to związki chemiczne, które mają trzymać w ryzach nasze pH.
Czasem jednak to nie wystarczy. „Zakwaszenie” rzeczywiście istnieje, to stan, w którym pH krwi spada poniżej 7,35. Kwasica (wyróżniamy kilka jej rodzajów) nie jest fikcją, należy jednak pamiętać, że to stan chorobowy! Jedną z jego przyczyn mogą być niektóre trucizny, cukrzyca, problemy z narządami wewnętrznymi… wymieniać można dość długo, jednak uwaga – na tej liście nie znajdziemy słowa „dieta”.
Mimo, że wyróżniamy produkty o potencjale kwasotwórczym i zasadotwórczym, to naturalne mechanizmy w zdrowym organizmie znakomicie sobie z nimi radzą (gdyby tak nie było, kawałek parmezany mógłby nas szybko uśmiercić). Jeśli to do was nie przemawia powiem inaczej.: „Nie ma dowodów naukowych, potwierdzających że istnieje zakwaszenie (krwi) wywołane dietą!”. 
 
Dieta alkalizująca?
Patrzą na to co dzieje się obecnie w świecie „fit”, odnoszę wrażenie, że dieta alkalizująca stała się kolejną modą, która ma być panaceum na większość problemów, z którymi boryka się współczesny człowiek.
Warto jednak pamiętać, za modą rzadko stoją naukowe fakty (nie dotyczy to jedynie alkalizacji). Indeks PRAL oczywiście może być przydatny, dodam, że czasem wykorzystuje się praktyki związane z równowagą kwasowo-zasadową, które mają poprawić wyniki w niektórych dyscyplinach sportowych. Gwarantuję jednak, że chodzi tu o coś zupełnie innego, dalekiego od (dyskusyjnych!) benefitów, które obiecuje dieta alkalizująca.
Czy to oznacza, że żywienie nie ma znaczenia? Oczywiście, że ma! Ale nie należy postrzegać go jedynie przez pryzmat zakwaszenia/alkalizacji – swoją drogą, takie podejście bardzo często przyczynia się do powstawania niedoborowych jadłospisów.
Mówiąc do Kowalskiego, który już trochę pogubił się w „zdrowym stylu życia” ująłbym to w ten sposób.: „Twoja dieta powinna zawierać produkty o potencjale alkalizującym, będzie to korzystnie wpływało na funkcjonowanie organizmu, pamiętaj jednak, że nie chodzi tu o indeks PRAL ale również o fakt, że mówimy głównie o owocach i warzywach czyli produktach bogatych w błonnik, witaminy, minerały czy substancje o potencjale antyoksydacyjny.”
 
Co z suplementami odkwaszającymi?
Najkrócej jak się da: Zapomnij o nich! Na rynku jest wiele preparatów o działaniu alkalizującym. Najprostszym rozwiązaniem jest spożywanie sody oczyszczonej rozpuszczonej w wodzie. Jednak stosowanie suplementów wcale nie jest dobrym rozwiązaniem. Podwyższenie pH w przewodzie pokarmowym, może powodować kłopoty trawienne.
Wracamy do tego co napisałem wyżej. Zamiast szukać suplementów spójrz szerzej na swoją dietę, wprowadź warzywa i owoce.
 
Inne argumenty za „odkwaszaniem”?
Często można również spotkać się ze stwierdzeniem, że produkty o potencjale zakwaszającym negatywnie wypływają na mineralizację kości. Jest to dość dalekie od prawdy (swoją drogą możemy wykazać, że produkty zwierzęce bogate w proteiny mogą korzystnie oddziaływać na kościec,a dodam, że są to oczywiście produkty kwasotwórcze), takie zjawisko mogłoby mieć miejsce w przypadku kwasicy, której jak wspominałem nie należy linkować do diety. Potwierdzają to opracowania naukowe.
Czasem pojawiają się również głosy mówiące, że produkty kwasotwórcze są przyczyną dny moczanowej. I to niestety bardzo wycinkowe postrzeganie rzeczywistości, które mam wrażenie bazuje jedynie na…pozwólcie, że zachowam dla siebie to co pomyślałem.
Faktem jest, że dieta i styl życia ma tu znaczenie, ale z powodzeniem, na listę produktów spożywczych minimalizujących ryzyko występowanie dny moczanowej możemy wpisać np. kawę, którą upssss….zaliczamy do produktów kwasotwórczych.
A jak ciekawostkę podpowiem, że bezdech senny (nie wspominając o wysokim BMI!) jest wiązany ze zwiększonym ryzykiem napadów dny. Jak jednak łatwo się domyślić, bezdech trudno umieścić w indeksie PRAL.
 
Zdrowy rozsądek!
Demoniczne zakwaszenie nie jest największym problemem współczesnej diety. Zamiast panikować polecam zrobić krok do tyłu i zobaczyć szerszą perspektywę. Na skuteczność i prozdrowotny potencjał żywienia ma wpływ bardzo wiele czynników (które nie zawsze muszą być związane dietą!), zawsze jest to swego rodzaju bilans zysków i strat.
Produkty o potencjale alkalizującym warto umieścić w diecie, bo wnoszą do niej znacznie więcej niż nam się wydaje w pierwszej chwili. A produkty z przeciwległego końca skali? Cóż, nie należy się ich obawiać, przynajmniej nie z punktu widzenia potencjału kwasotwórczego. Polecam również zapomnieć o popularnych dietach alkalizujących 80/20.
Równowaga i zdrowy rozsądek – mam czasem wrażenie, że to archaizm. Lubimy efekty na wczoraj, magiczne pigułki i chwytliwe slogany, które bez wysiłku gwarantują zdrowie, sprawność piękno czy dobrobyt (kolejność przypadkowa). Podobnie jest z żywieniową modą i teoriami, które często nie mają wiele wspólnego z nauką. „Zakwaszenie” możemy umieścić dość wysoko na tej liście. Powiem więc najprościej jak się da.: „Nie ma się czego bać.”

Referencje:

Volume 110, Issue 7 
14 October 2013 , pp. 1168-1177
„Nutritional disturbance in acid–base balance and osteoporosis: a hypothesis that disregards the essential homeostatic role of the kidney”.

JASN May 1, 1997 vol. 8 no. 5784-792
„Effect of an acute oral protein load on renal acidification in healthy humans and in patients with chronic renal failure”.

Nutr J. 2009 Sep 15;8:41. doi: 10.1186/1475-2891-8-41.
„Phosphate decreases urine calcium and increases calcium balance: a meta-analysis of the osteoporosis acid-ash diet hypothesis”.

Eur J Nutr. 2001 Oct;40(5):231-7.
„The acid-base hypothesis: diet and bone in the Framingham Osteoporosis Study”.

Adv Physiol Educ. 2009 Dec;33(4):275-81. doi: 10.1152/advan.00054.2009.
„The kidney and acid-base regulation”.

J Am Diet Assoc. 1995 Jul;95(7):791-7.
Potential renal acid load of foods and its influence on urine pH.

Reszta referencji dostępna u mnie.